A już zwłaszcza bez nadzoru. Jasne, że dziecko „z miasta” będzie bardzo ciekawe tego, jak wygląda i pracuje np. ciągnik czy kombajn. Warto więc mu to wszystko pokazać, ale z bezpiecznej odległości. Niedopuszczalne jest natomiast angażowanie dziecka w jakiekolwiek prace rolnicze z wykorzystaniem maszyn. Wystarczy chwila, aby pociecha uległa wypadkowi – a te z reguły kończą się tragicznie (śmiercią, utratą kończyny, ciężkim kalectwem).
Jeśli dziecko ma spędzić wakacje na wsi z rodziną, ale bez nadzoru rodziców, to koniecznie trzeba porozmawiać ze swoimi bliskimi i uczulić ich, by nie pozwalali dziecku zbliżać się do maszyn. Pamiętajmy, że na polskiej wsi istnieje wręcz tradycja pomagania w różnych pracach przez dzieci, dlatego lepiej dmuchać na zimne i jasno przedstawić rodzinie swoje oczekiwania w tym zakresie.
Nic natomiast nie stoi na przeszkodzie, aby dziecko angażowało się w inne, bezpieczne prace. Może na przykład zrywać owoce, uzupełniać wodę w zwierzęcych poidłach, pomagać przy dojeniu krów i kóz (wyłącznie pod nadzorem), sprzątać chlew czy podlewać rośliny w ogrodzie. Zakres takich prac zawsze dobieramy pod kątem możliwości fizycznych dziecka.
Jest zupełnie oczywiste, że mały mieszczuch będzie dosłownie zafascynowany widokiem zwierząt, które do tej pory mógł oglądać co najwyżej w telewizji. Możliwość dotknięcia krowy, cielaczka, konia, świnki czy kozy jest dla dziecka z miasta ogromną atrakcją. Tutaj jednak także liczy się przede wszystkim bezpieczeństwo.
Dziecko nie może samo zbliżać się do zwierząt gospodarskich. Każdy rodzic wie natomiast, że twarde zakazy potrafią przynieść dokładnie odwrotny skutek. Zamiast nich warto zatem obiecać dziecku, że codziennie ktoś z dorosłych pójdzie z nim czy to do stajni, czy do chlewu, czy nawet na pastwisko. Gdy samo oglądanie zwierząt nie wystarczy, warto pozwolić dziecku – oczywiście pod nadzorem – np. odprowadzić krowę na łańcuchu z pastwiska do obory.
Uwaga!
Zagrożeniem dla dziecka mogą być również psy gospodarskie, które zwykle wałęsają się po okolicy bez nadzoru. Uczulmy pociechę, aby nigdy się do nich nie zbliżała i przed nimi nie uciekała.
– Jasiu, co pamiętasz z wakacji na wsi?
– Jak wujek odrąbał gęsi głowę!
Umówmy się: to nie są miłe wakacyjne wspomnienia. Wszyscy wiemy, że zwierzęta gospodarskie hoduje się głównie na mięso, mleko i jajka, ale dziecko, a już szczególnie małe, nie powinno być świadkiem zabijania. Nigdy nie wiemy, jak pociecha zareaguje na taki widok, czy nie wyrządzi on szkód w jej psychice. Warto więc poprosić rodzinę, aby oszczędziła dziecku podobnych scen, a już tym bardziej nie zachęcała go do brania udziału w czynnościach związanych z przygotowaniem zwierzęcia do zjedzenia (m.in. wyrywanie piór, upuszczanie krwi itp.).
Stanowią one ogromne zagrożenie dla dziecka, które nie musi przecież mieć świadomości, że studnia nie jest dla ozdoby, ale ma np. kilkanaście metrów głębokości i czerpie się z niej wodę. Dziecko nie powinno zbliżać się do jakichkolwiek zbiorników bez nadzoru ze strony osoby dorosłej – dotyczy to także oczek wodnych i stawów, w których rokrocznie dochodzi do kilkudziesięciu przypadków utonięć wśród dzieci.
Przy okazji zajrzyjcie, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście, do mojego poradnika, w którym podpowiadam, jak zapewnić dziecku bezpieczeństwo nad wodą.
Warto także uczulić rodzinę ze wsi, aby przed przyjazdem dziecka w odwiedziny zabezpieczyła wszelkie otwory zbiorników wodnych, szczególnie studni, szamb, zbiorników na deszczówkę czy gnojowicę. Nie ma się czym krygować – rodzina na pewno zrozumie troskę o bezpieczeństwo dziecka. Pociechy nie należy również angażować w opróżnianie zbiorników z nieczystościami.
Dzieci na co dzień mieszkające na wsi dobrze wiedzą, że nie powinny zbliżać się do sierpów, kos ręcznych, pilarek spalinowych, kosiarek czy innych narzędzi wykorzystywanych do prac polowych i gospodarskich. Jednak dla dziecka z miasta mogą to być bardzo atrakcyjne przedmioty. Warto zatem je schować i umieścić na takiej wysokości, by maluch nie miał do nich dostępu.
Wakacje na wsi mogą być świetną przygodą i doskonałym sposobem na naładowanie baterii po tym trudnym okresie pierwszego półrocza. Nie można jednak lekceważyć kwestii związanych z bezpieczeństwem, bo to zawsze powinien być priorytet tak dla rodziców, jak i dla rodziny goszczącej dziecko w swoim gospodarstwie.
7 Komentarze
Te psy biegające samopas na wsiach to jakaś masakra. Mam wrażenie, że nikt się nimi nie interesuje
pewnie w większości przypadków tak właśnie jest
Wakacje u dziadka na wsi były super,tylko chodzenie na boso po rżysku takie sobie.
Ja właśnie jestem jedną z tych osób, które pamiętają z wakacji na wsi głównie jeden tragiczny wypadek. Zdarzył się, jak byłam dzieckiem, a ja do tej pory czasem o tym myślę. Super post, może dzięki niemu zwiększy się świadomość w tym temacie
Dziękuję, mam nadzieję, że tak właśnie będzie
Ja do dziś wspominam wakacje u babci na wsi. Najlepsze 💚
ja też!