Dla dziecka nie ma większego bohatera od taty. Pokazujecie im to, co kochacie i uczycie wierzyć w siebie. Kiedy my, często przewrażliwione (szczególnie na początku), mamuśki już wyciągamy ręce w opiekuńczym uścisku wy mówicie: stop, poczekaj, da radę sam lub sama. Jesteście ich przykładem, poduszką i przyjacielem. To dzięki Wam, dzieci uczą się samodzielności, ciekawości świata, tego, by myśleć i nie bać się marzyć.
Podejrzewam, że musi być Wam ciężko, zwłaszcza na początku Waszej ojcowskiej drogi. W naszym społeczeństwie tak się jakoś przyjęło, że to matka wystawiana jest na piedestał, a Wy stoicie często w cieniu. A przecież to Wy musicie znosić naszą huśtawkę hormonów przez okres ciąży, to Wy coraz częściej decydujecie się wspierać nas w najcięższym momencie naszego życia, jakim jest poród i uczestniczycie w kangurowaniu, a potem pomagacie nam w opiece nad dzieckiem. Bardzo często zdarza się, że działacie na dwa etaty, najpierw w pracy, a poźniej w domu, kiedy zmęczone i znużone monotonią pierwszych miesięcy spędzanych z niemowlakiem niemalże w progu próbujemy Wam wcisnąć malucha. To Wy musicie nieraz znosić nasze gderanie i narzekanie, jednocześnie uspokajając nas, że nie jest to śmiertelna wysypka tak, jak twierdzi doktor google, tylko zwykły trądzik niemowlęcy.
Musi być Wam ciężko też dlatego, że bardzo często nie macie brać z kogo przykładu, z racji tego, że w poprzednich pokoleniach ojcowie (nie ma co ukrywać) nie angażowali się tak bardzo w opiekę nad dziećmi. My mamy nasze matki i babki, które rzucają radami, jak z rękawa, a Wy musicie działać intuicyjnie, po omacku, metodą prób i błędów.
I za to wszystko Wam dziękuję i jestem z Was bardzo dumna. I Wasze dzieci też będą. Jeżeli nie jutro, to w przyszłości, kiedy staną się na tyle dojrzałe, by zrozumieć, co dla nich robicie każdego dnia.
Wszystkiego Najlepszego z okazji Waszego jutrzejszego Święta.