„Ikar. legenda Mietka Kosza” – krótka recenzja

„Ikar. legenda Mietka Kosza” – krótka recenzja -blog - paniDoktor
Nie jestem osobą, która obowiązkowo pojawia się na każdej, kinowej premierze. Mimo to, na film „Ikar: legenda Mietka Kosza” wybrałam się z mężem ze względu intrygującą aurę tajemnicy, która już od samego początku towarzyszyła tej produkcji. Przyznaję się bez bicia: w ogóle nie kojarzyłam postaci Mietka Kosza i poznałam tego twórcę dopiero podczas seansu. I wiecie co? Jestem bardzo zadowolona, że udało mi się zawrzeć tę „znajomość”.

Niemożliwe staje się możliwe

Mało jest w naszym kraju tak wyjątkowych artystów, jak Mieczysław Kosz. W wieku 12 lat stracił wzrok, ale nie przeszkodziło mu to w tym, aby zostać jednym z czołowych pianistów jazzowych. Niestety, ten wielki miłośnik Billy’ego Evansa zbyt często ulegał podszeptom swych wewnętrznych demonów. Efektem tego była pogłębiająca się depresja, alkoholizm i – prawdopodobnie – samobójstwo.


Szaleniec, który pokochał muzykę

Tragiczna historia utalentowanego pianisty, która tak spektakularnie została ukazana w „Ikarze”, nie byłaby tak uderzająca, gdyby nie kilka ciekawych zabiegów reżyserskich. Jednym z nich jest złożony, wręcz melodramatyczny dynamizm akcji, który uwypukla zarówno poetyckość muzyki Kosza (scena nad lasami Lubelszczyzny), jak również to, co dzieje się w głowie bohatera. Niestety, każda kolejna scena uświadamia nas, że Mieczysław jest tak naprawdę postacią tragiczną, która ostatecznie nie znajduje zrozumienia i bliskości.

Pamiętajmy, że to tylko historia jednej postaci. Ilu takich artystów jeszcze nie znamy? Ile takich dramatów, będących udziałem zupełnie zwykłych ludzi, rozgrywa się tuż obok nas? Pozostawię Was z tymi pytaniami. A film gorąco Wam polecam.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *