Badanie PITNUTS przeprowadzone w 2016 roku wykazało, że już wtedy co dziesiąte dziecko w Polsce w wieku od 1 do 3 lat miało nadwagę lub było otyłe. Z kolei ponad 18% było zagrożone nadmierną masą ciała. Możemy w ciemno założyć, że obecnie te statystyki są jeszcze gorsze. Warto również wspomnieć o badaniu COSI z tego samego roku, z którego wynika, że co trzeci polski ośmiolatek miał nadwagę lub był otyły. W 2018 roku przeprowadzono międzynarodowe badanie HBSC, które wykazało, że blisko 30% chłopców i ponad 14% dziewczynek w wieku 11-15 lat ma nadmierną masę ciała. To już nie są żarty. Polskie dzieci tyją na potęgę, problem narasta z każdym rokiem i to pomimo mody na aktywność fizyczną oraz zdrowe odżywianie.
I teraz pytanie do Was: Jak można wytłumaczyć plagę nadmiernej masy ciała u maluszków do 3. roku życia? Być może narażę się Wam w tym momencie, ale w znacznej części przypadków nadwagę i otyłość wynosi się z domu. Dzieci w tym wieku nie podejmują samodzielnych decyzji żywieniowych. Jedzą to, co serwują im rodzice i dopominają się o to, co najbardziej im smakuje. Nie dziwmy się, że dziecko, które na przykład w wieku 2 lat regularnie dostaje słodycze i samo zjada paczkę chipsów ma nadwagę i znajduje się w grupie ryzyka otyłości. Nie można winić dziecka za to, że nie chce jeść warzyw, owoców, za to chętnie sięga po żelki, czekoladę i słone paluszki, skoro rodzice nie zadbali o wpojenie mu zdrowych nawyków żywieniowych.
Warto wiedzieć‼️
Dziecko, które ma nadwagę w wieku 6-9 lat, jest aż 10-krotnie bardziej narażone na bycie otyłym dorosłym. Pamiętajmy również, że nadwaga i otyłość nie są głównie problemem estetycznym, na co większość osób zwraca uwagę. Nieprzypadkowo Światowa Organizacja Zdrowia umieściła tę drugą na liście chorób – i zrobiła to już w 1974 roku. Dzisiaj skupię się tylko na jednym aspekcie otyłości, a mianowicie nieograniczonym aspekcie do słodyczy.
Czym właściwie są słodycze?
Niczym innym, jak bogactwem węglowodanów. Są one oczywiście niezbędne do prawidłowego funkcjonowania organizmu, ale w rozsądnych ilościach. Nadmiar węglowodanów w diecie, do czego nieuchronnie prowadzi częste spożywanie słodyczy, powoduje m.in.:
➡️ Nadwagę
➡️ Otyłość
➡️ Cukrzycę typu II
➡️ Problemy hormonalne
➡️Próchnicę
Słodycze zawierają oczywiście cukier, ale także tłuszcze, w tym kwasy tłuszczowe trans i kwasy nasycone. Przyczyniają się one do wzrostu poziomu cholesterolu, czyli jednej z głównych przyczyn chorób serca i miażdżycy. Z punktu widzenia problemu otyłości u dzieci najważniejsze jest to, że słodycze są bardzo kaloryczne. Przykładowo: 100 gramów czekolady mlecznej (pół tabliczki) dostarcza organizmowi około 550 kilokalorii. Dla porównania: 100 gramów jabłka zawiera tylko około 50 kilokalorii.
Pamiętajcie również, że słodycze to nie tylko ciastka, czekolada czy żelki. Do tej kategorii można zaliczyć również takie produkty, jak:
➡️ Dżemy (kupione w sklepie i słodzone)
➡️ Niektóre płatki śniadaniowe i musli
➡️ Słodkie pieczywo
➡️ Wypieki
➡️ Słodkie napoje – w tym soki
Podając dziecku którykolwiek z tych produktów, należy go traktować, jako porcję słodyczy i danego dnia zrezygnować już z np. kostki czekolady.
Wzorce, wzorce i jeszcze raz wzorce‼️
Bardzo ważne jest wczesne zaszczepienie w dziecku dobrych wzorców żywieniowych czy szerzej dietetycznych. Nie chodzi tutaj o to, aby terroryzować dziecko fit dietą, wpychać w nie ekologiczną żywność i kategorycznie zakazywać sięgania po jakiekolwiek słodkości. We wszystkim trzeba znaleźć umiar. Ważne jest natomiast to, aby prawidłowo rozłożyć akcenty i przekonać dziecko, że zdrowe jedzenie jest nie tylko lepsze dla jego organizmu, ale też smaczniejsze. Tutaj kłania się kreatywność w kuchni, o którą w czasach powszechnego dostępu do Internetu i ogromnego wyboru produktów jest wyjątkowo łatwo. Warto też wspomnieć, że mleko mamy chroni przed otyłością.
Pamiętajcie też, że dzieci naśladują rodziców, są doskonałymi obserwatorami i potrafią świetnie wyciągać wnioski. Jeśli pociecha widzi, że tatuś do obiadu pije colę, to całe tworzenie narracji wokół tego, że trzeba się zdrowo odżywiać, pić wodę itd. jest kompletnie niewiarygodne. Nawet w dietetyce mówi się o zjawisku „dziedziczenia sposobu jedzenia”. Chodzi o to, że dziecko z dużym prawdopodobieństwem będzie odżywiać się tak, jak jego rodzice, nawet już po wejściu w dorosłość.
Być może pomyślicie, łatwo się mówi, trudniej wdrożyć to w życie. Rzeczywiście, jeżeli nie wprowadziliście pewnych ograniczeń w momencie rozszerzania diety u niemowlęcia, stoicie przed większym wyzwaniem. Przed Wami wiele małych bitew o gumę, chipsy i lizaka, o to, czemu ja nie mogę, skoro dzieci w przedszkolu lub w szkole już tak, o to, czemu trzeba jeść warzywa skoro są takie ohydne i dlaczego nie można kupić kinder niespodzianki przy kasie w supermarkecie. Jednakże musicie spróbować je wygrać. Bo uwierzcie, że nie ma lepszej inwestycji w przyszłość dziecka, niż zaszczepienie w nim prawidłowych nawyków żywieniowych. W kolejnym artykule podpowiem, jak się do tego zabrać.
A niestety smutna prawda jest taka, że mamy dużo do nadrobienia w tym temacie – i jako rodzice, i jako ludzie chcący cieszyć się dobrym zdrowiem. Bowiem z takich badań, jak ARC Rynek i Opinia wynika, że aż 96 procent Polaków kupuje słodycze, a aż połowa robi to bez wyraźnej okazji. Nie dziwmy się więc, że dzieci także sięgają po słodkości, które są dla nich tak łatwo dostępne. Efekty widać gołym okiem – wystarczy wybrać się na pierwszy-lepszy plac zabaw.
A czy Wy zgodzicie się ze mną, że w kwestii otyłości bardzo dużo zależy od nas samych – rodziców? Od tego co jemy, ile jemy i jaki tryb życia prowadzimy? Dajcie znać w komentarzach.