W czwartek – po 107 dniach ogromnych nerwów, płaczu, nadziei i ciągłej walki o jej zdrowie, dziewczynka z masą ciała 3430 g, nareszcie mogła wrócić do domu ze swoimi rodzicami. Domu, którego jeszcze nie zdążyła poznać.
Być może dla niektórych zabrzmiało to ckliwie, ale nie dla mnie. Ja na szczęście nadal, po wielu latach pracy w zawodzie neonatologa nie potrafię popaść w rutynę – i bardzo się z tego cieszę! Każda uratowana Helenka, Marysia, Zosia, Franek, Antek, Krzyś i wiele innych dzieci, przypominają mi o tym, dlaczego wybrałam tę specjalizację. Przypadek Helenki pokazuje też, że nie można tracić nadziei, bo współczesna medycyna potrafi naprawdę wiele.
Helenka ma do nadrobienia dużo czasu, który powinna spędzić w brzuchu mamy. Wiem jednak, że przy wsparciu specjalistów i przede wszystkim swoich fantastycznych rodziców, ma ogromną szansę na to, aby rozwijać się prawidłowo.
Helenko, doktor Małgosia trzyma za Ciebie kciuki!