Światowy Dzień Wcześniaka to stosunkowo młode święto, które w Polsce zostało zainicjowane dopiero w 2011 roku przez Fundację Wcześniak. Celem wydarzenia jest zwrócenie uwagi społeczeństwa na fakt, iż około 10% urodzeń na Starym Kontynencie to przypadki wcześniactwa.
Przedwczesne przyjście na świat, często ledwo na półmetku ciąży, jest ogromnym obciążeniem dla noworodka i nierzadko rzutuje na jego późniejszym życiu. W mojej karierze zdarzyło mi się ratować maluszki, które z łatwością mieściły się w dłoni, ważące kilkaset gramów, ocenione na 1 punkt w skali Apgar. Takich przypadków są tysiące i każdy z nich można rozpatrywać w kategoriach cudu.
Symbolem Światowego Dnia Wcześniaka jest kolor fioletowy. Organizatorzy wydarzenia tradycyjnie apelują do szpitali z oddziałami wcześniaków, ale też do samorządów, by w tym dniu podświetliły swoje budynki lub charakterystyczne konstrukcje w przestrzeniach miast właśnie na ten kolor. Jest to wyraz solidarności przede wszystkim z rodzicami oraz trzymania kciuków za małych, niesamowicie dzielnych wojowników, również w tej chwili toczących walkę o swoje życie.
Drugim symbolem Światowego Dnia Wcześniaka jest socks line. To ekspozycja, na którą składa się 10 par dziecięcych skarpetek. Jedna z nich jest wyraźnie mniejsza, co oczywiście jest czytelnym nawiązaniem do wcześniactwa.
Światowy Dzień Wcześniaka jest okazją do spotkań rodziców przedwcześnie urodzonych dzieci, a także organizowania eksperckich paneli dyskusyjnych. Najważniejsze, aby ten problem (choć nie jest to najszczęśliwsze słowo) nie był uznawany za jakąś anomalię, skrajność, bo przytoczone przeze mnie statystyki dobitnie pokazują, że wcześniactwo jest dość częstym zjawiskiem. Dobrze, że współczesna neonatologia coraz skuteczniej stawia mu czoła i daje wcześniakom szansę na przeżycie, rozwój i całkiem normalne dzieciństwo.
Nie ukrywam: mam sentyment do wcześniaków. Po części z przyczyn czysto zawodowych – ratowanie życia przedwcześnie urodzonego dziecka zawsze jest ogromnym wyzwaniem dla lekarza neonatologa. W grę wchodzą jednak także emocje. Gdy walka moja i współpracujących ze mną specjalistów kończy się sukcesem, czuję czysto ludzką radość i satysfakcję z wykonywania tak wspaniałego zawodu. Są oczywiście sytuacje, w których medycyna okazuje się być bezsilna. Pojawia się zwątpienie, złość, nawet wściekłość i szczególnie irytująca bezsilność. Gdy to mija, przychodzi refleksja i motywacja do jeszcze cięższej pracy, podnoszenia swoich kwalifikacji, zgłębiania wiedzy.
Dlatego lubię trochę przewrotnie mówić, że Światowy Dzień Wcześniaka to także moje święto i wszystkich neonatologów, pediatrów, pracowników oddziałów neonatologicznych. Nie my jesteśmy tutaj najważniejsi, ale to również dzięki nam tak wiele dramatycznych historii ma szczęśliwy finał.
Kończąc chciałabym, aby rodzice wcześniaków, którzy trafili na ten wpis (być może także rodzice moich pacjentów), pamiętali o jednym: nigdy nie traćcie nadziei! Wiem, że brzmi to trochę trywialnie, ale Wasza determinacja jest kluczowym elementem walki o życie tych kruszyn, którym po prostu troszkę za bardzo się spieszyło, by zobaczyć Mamę i Tatę.